Jak trafnie zauważył Zygmunt Gloger: „Chcąc mierzyć, trzeba mieć jakąś znajomą wielkość, aby z nią porównywać nieznajomą i to właśnie nazywa się miarą. Taką pierwotną miarą dla każdego człowieka jest np.: palec, dłoń, piędź, stopa, krok, sążeń”. Za przykład takiego postępowania daje nam Gloger, określanie głębokości wody: „po kostki, po kolana, w pas, w pachy, głęboko na chłopa, na dwa lub trzy chłopy”. Odległość od krańców palców rozciągniętych w poziomie ramion dawała „siąg”, czyli sążeń. Łokieć wielki stanowił długość tkaniny rozciągniętej od środka piersi do krańca palców ramienia, a jeżeli miary dokonywano od końca palców do pachy, to był to łokieć mały. Piędź to po prostu miara rozwartości palca wielkiego i serdecznego, a czym jest stopa, tego tłumaczyć nawet nie wypada. Za miarę dla trunków najłatwiej było przyjąć pojemność garnca, w którym trzymano piwo. Garniec zaś znacznie większy i powszechnie używany do przechowywania ziarna zbóż stał się podstawową miarą dla materiałów sypkich. Powierzchnię gruntu wygodnie było pomierzyć podług czasu potrzebnego do tegoż zaorania lub wybronowania albo ilości ziarna niezbędnej do obsiania danego areału… Tę wyliczankę można ciągnąć długo, a wszystko zdaje się genialne w swej prostocie.
