Szlachta mazowiecka i podlaska znalazła się na pograniczu głównie z wojennej przyczyny, zatem z dziada pradziada musiała być do walki ochotna. Rozpowszechniona jest opinia, że ci nasi, wielce rozmnożeni waszmościowie stanowili straszliwą militarną siłę. To głównie zasługa autorów powieści historycznych, którzy każą nam wierzyć, że gdy zaszła potrzeba, to każdy nobil porzucał swój rodowy zaścianek, by stawić się zbrojnie na wezwanie króla czy hetmana. Jeśli tak by było naprawdę, to wschodnie Mazowsze i Podlasie stanowiłyby taką orężną potęgę, że nie byłaby jej w stanie stawić czoła żadna europejska armia.
Jak na wojownicze usposobienie tej szlachty, to w prezentowanych regestrach znalazło się dziwnie mało, bo ledwie kilka uwag o służbie wojskowej naszych nobilów, a przecież według Smoleńskiego: „Szlachta mazurska dostarczała dzielnych setników do piechoty, rotmistrzów do jazdy lekkiej, słynęła z odwagi i bitności. Lecz z cnotami rycerskimi łączyła wichrowatość umysłu, pochopność do zatargów sąsiedzkich i swawoli”. Przez dziesiątki lat ta wrodzona porywczość znajdowała ujście w bratobójczych potyczkach toczonych pomiędzy szlachtą nurską a drohicką, a to z tej przyczyny, iż brakło ścisłego rozgraniczenia Mazowsza od Podlasia.
Udział szlachty w wyprawach wojennych wiąże się przede wszystkim z pospolitym ruszeniem. Włoch Sebastian Cefalii, sekretarz Jerzego Lubomirskiego w czasach panowania Jana Kazimierza tak opisał sposób zwoływania pospolitego ruszenia: „Naprzód król rozsyła po wszystkich prowincjach pierwsze listy przepowiednie, w których rozkazuje szlachcie przysposobić się w broń i być na pogotowiu. Śle potem drugie z większym naleganiem, na koniec trzecie po odebraniu których szlachta siada na koń i rusza na wojnę. Listy na pospolite ruszenie dla odróżnienia od innych zowią się wici i w każdym grodzie do wiadomości publicznej są podawane”.
AKTA POGŁÓWNEGO Z LAT 1662-1674 – CZĘŚĆ V całe opracowanie