Wertując stare gazety w poszukiwaniu tematów do moich opowieści, natknąłem się na klepsydrę informującą z żalem, że 17 listopada 1900 r. zmarł Wiktor Godlewski, znany podróżnik po Syberii, który wraz z Benedyktem Dybowskim badał tamtejszą przyrodę. Po powrocie w strony rodzinne gospodarował na dzierżawach, a wreszcie we własnym mająteczku w Smolechach, gdzie żywota dokonał i spoczął na wieki na cmentarzu w Jasienicy.
Do Jasienicy, gdyby jechać na skróty rowerem, niewiele jest dalej z Broku niż do Ostrowi, do wioski zaś Smolechy jeszcze bliżej, a ta ostatnia miejscowość należała przez wieki do klucza brokowskiego dóbr biskupów płockich. O Wiktorze Godlewskim w życiu nie słyszałem, a lubię pisać o osobach i wydarzeniach mało znanych, więc nie pozostało nic innego, jak pomyszkować po księgach i dokumentach. Niestety, jeśli nie liczyć kilku listów urzędowych, to pan Wiktor nie pozostawił po sobie żadnej korespondencji prywatnej, a tym bardziej pamiętników czy wspomnień, więc opowieść została spisana na podstawie materiałów pozostawionych przez osoby, które z naszym bohaterem się zetknęły, a przede wszystkim wspomnień jego przyjaciela Benedykta Dybowskiego. Sympatyczny był najwidoczniej pan Wiktor i łatwo sobie ludzi zjednywał, skoro nie zetknąłem się z żadną opinią, która by imię jego szkalowała, a przecież w polskim syberyjskim światku, który szybko adaptował wzory ojczyste, było o to łatwo.