Z Ostrowi dochodzą prawie same dobre wiadomości, bo z pomocą parafian proboszcz utrzymuje kościół w pięknym stanie, a i cmentarz jest we wzorowym porządku, tyle że chłopaczyska nie chcą w chórze śpiewać, a dzwonnica bliska jest zawalenia. Wszystkiemu da się jednak zaradzić, gdyż parafianki i parafianie rubli nie żałują, a w miejsce drewnianego, da się może postawić kościół murowany.
Parafianie z Nura płakali rzewnymi łzami, gdy im odebrano wspaniałego księdza, ale okazało się, że ten nowy wcale gorszy nie jest i wszystkie siły swym owieczkom poświęca.
Żegnamy się z epopeją Dominika Staszewskiego dotyczącą życia tajemniczego, puszczańskiego ludu zwanego Kurpiami. Kto przebrnął przez kilkadziesiąt odcinków serialu, może śmiało mienić się „kurpiologiem”, a swoją wiedzę przekuć na brzęczącą monetę poprzez uczestnictwo w telewizyjnych zgadywankach tyczących Puszcz Zielonej i Białej.
W obliczu zagrożenia niepodległości sejm uległ w końcu żądaniom partii chłopskich i w lipcu 1920 przyjął ustawę o reformie rolnej. Parcelacji miały podlegać majątki o powierzchni większej niż 180 ha w Polsce centralnej i 400 ha w województwach wschodnich. Przepisy o przymusowej parcelacji z niepełnym odszkodowaniem okazały się jednak niezgodne z Konstytucją z 1921 r. Nową ustawę o reformie rolnej uchwalono w roku 1925. Poważną przeszkodą we wdrożeniu jej w życie były m.in. serwituty, czyli uprawnienia włościan do korzystania dajmy na to z pańskich pastwisk czy użytków leśnych. Dzisiaj, podobne uprawnienia zwą się służebnościami i są zapisywane w księgach wieczystych. Parcelowane dobra należało z serwitutowych obciążeń oczyścić, a tym, którzy z serwitutów czerpali korzyści, stratę zrekompensować. W przeciwnym razie doszłoby do trudnego do wyobrażenia bałaganu i niekończących się sporów sądowych. W jednych miejscach szło to gładko, w innych mniej sprawnie, a były też takie, gdzie stosowne urzędy nie radziły z sobie problemem w ogóle. W nadbużańskich Rytelach mieliśmy do czynienia z tym ostatnim przypadkiem.
W nie aż tak znowu odległych czasach wiejska czy małomiasteczkowa zabawa nie mogła być uznana za udaną, gdy nie zakończyła się jakimś kryminałkiem. W Brańszczyku nieco przesadzono, bo od uderzenia tępym narzędziem w głowę zginął tam człowiek.