W Ostrowi dokonano uroczystego otwarcia rosyjskiego wynalazku – herbaciarni. Urodzony w Broku, ojciec jezuita Jan Urban tak pisał o swej wizycie w podobnym przybytku w Parczewie, gdzie niósł pociechę podlaskim unitom: „Po skończonym nabożeństwie i suplikacjach poczęli się ludzie rozchodzić, by sprawunki na mieście porobić; ja udałem się do herbaciarni, założonej przez rząd niby w celu umoralnienia, a właściwie obałamucenia i rusyfikacji ludu. Ponieważ to już po nabożeństwie w obu świątyniach, więc spodziewam się zastać w herbaciarni wielu amatorów chińskiego napoju i chcę się im przypatrzyć bliżej, jak się zachowują i co mówią przy herbacie i rządowej gazecie. Zdumiałem się, wszedłszy do środka. Nie zastałem nikogo, literalnie nikogo”.
Wyboru na sołtysa raczej nikomu w zaborze rosyjskim nie życzono, a nawet złorzeczono – Obyś sołtysem został! Nie dziwota zatem, iż w parafii zuzelskiej utarł się zwyczaj, że wyboru na tę godność dokonywano spośród nieobecnych na gromadzkim zebraniu. Wieść o powierzeniu tego urzędu, przyjmowano w domu wybrańca lamentami i przekleństwami… niczym jakiś dopust Boży.
Z Andrzejewa i okolic coraz większe rzesze ludności wyjeżdżają za ocean, gdzie przeważnie nieźle im się powodzi. Korespondent donosi, iż pośród emigrantów przeważają reprezentanci społeczności starozakonnej, jako że zachodzące zmiany, jak choćby wprowadzenie państwowego monopolu spirytusowego, zachwiały podstawami ich bytu.
Mieszkańcy Andrzejewa płyną za ocean, herbaciarnia w Ostrowi całe opracowanie