Autorzy listów zamieszczanych we wcześniejszych opracowaniach wielokrotnie rozpisywali się o brokowskiej i sąsiednich strażach ogniowych. Nic w tym dziwnego, bo była to przed I wojną światową organizacja ważna nie tylko ze względu na walkę z pożarami. Remiza strażacka, choćby nawet najskromniejsza, stawała się centrum miejscowego życia rozrywkowego i kulturalnego. Tutaj organizowano występy artystyczne, zabawy taneczne, sale zaś wielu remiz, jak choćby tych w Broku i Ostrowi, zamieniały się w sceny teatralne, gdzie przedstawienia dawały miejscowe amatorskie zespoły.
Straż ogniowa była też jedyną polską, de facto paramilitarną organizacją, którą tolerowały zaborcze władze. Choć z tą tolerancją tez różnie bywało i tak np. w roku 1911 gubernator płocki: „Zabronił strażakom ochotnikom używania jakichkolwiek oznak, jako to: sztandarów chorągiewek itp. oraz utrzymywania orkiestr. Na ćwiczenia nie może też straż iść w szeregach marszem, lecz ochotnicy powinni zbierać się oddzielnie na placu i w taki sposób powracać do domów”. Pod militarnym względem, okoliczne straże sprawdziły się w lecie 1915 r., gdy po ustąpieniu Rosjan i przed nadejściem Niemców zamieniły się w milicje, chroniące mieszkańców miast i wiosek przed bezprawiem.