Znana nam dobrze Służka informuje o wznoszonej w Zawistach pod Małkinią mniemanej fabryce papieru oraz o nauczycielach, co od Herr Brussa z dalekiej Meklemburgii dostali szansę na zbicie majątku.
Pan Jerzy Proniewicz donosi o licznych bolączkach trapiących Ostrów oraz powątpiewa w walory estetyczne miasta. Powstają wprawdzie wciąż nowe komisje, które mają sprawy pchnąć ku lepszemu, ale wszystko pozostaje po staremu, miejscowość zaś nadal robi wrażenie wielkiej wioski, a nie powiatowej metropolii. Szczególnie boli brak szpitala, choćby i takiego na kilka łóżek, bo jakże to wieźć ciężko chorego na furce do Łomży? Nie jest także autor listu zachwycony usługami pocztowymi i sarka, że przesyłki z Warszawy docierają do Ostrowi, dopiero po trzech dniach. Oj, byłby pan Jerzy wielce zdziwiony, gdyby zobaczył, jak wielki postęp poczta poczyniła. Czytelników zainteresuje zapewne opisany przez korespondenta akt brutalnej napaści na plebanię w Bogutach, jakiego dopuścili się zbójnicy, z których kilku zjechało w nasze okolice na gościnne występy. Proboszcz bronił oblężonej plebanii niczym Częstochowy, a choć bandyci wdarli się do budynku, to z pomocą myśliwskiej dwururki dwóch łotrów trupem położył, ocalając najprawdopodobniej życie swoje i cześć służącej. Gdyby nie proboszcz Wawrowski, to i los związanych, a zamkniętych w dzwonnicy sług kościelnych byłby niepewny. Pomny, iż policja ostrowska nie może się żadnymi detektywistycznymi sukcesami wykazać, wątpi korespondent gazety, żeby sprawcy napadu kiedykolwiek zostali pojmani. Okazuje się jednak, że nie doceniał zdolności i uporu miejscowych stróżów prawa.
O fabryce papieru pod Małkinią, o bohaterskim proboszczu z Bogut-Pianek całe opracowanie