Przyjęło się pisać o brokowskiej starożytnej budowli, jako o zamku. A jak się tak przyjęło, to i my tak czynimy, bo po co z tradycją wojować? Wielu znawców przedmiotu widzi jednak w resztkach tego zrujnowanego gmaszyska – pałac albo rezydencję stanowiącą „połączenie włoskiej koncepcji willi palladiańskiej z tradycją renesansowego dworu polskiego”. Jakieś sto pięćdziesiąt lat temu większość mieszkańców miasteczka w ogóle nie wiedziała, co tam na wzgórku przy ujściu strugi Turki do Bugu się wznosi, a mieszkańcy okolicznych wiosek ponoć jeszcze przed wybuchem drugiego światowego konfliktu, określali to miejsce mianem murów. Toteż wzruszali tylko ramionami, gdy ktoś ich zapytał – a co to właściwie takiego?
Nie ma, co się dziwić dziadom naszym, co gdy nieurodzaj nadszedł, puchli od głodu i marli niczym muchy, że większe mieli na głowie troski, niż przeszłość tajemniczej budowli. Nie inaczej było i z innymi pamiątkami historii.